środa, 26 listopada 2014

Helena toruńska

Wczoraj, 25 listopada była 110 rocznica urodzin niezwykłej i nietuzinkowej przedwojennej artystki. Mowa oczywiście o Helenie Grossównie. 

Helena Grossówna urodziła się 25 listopada 1904 roku w Toruniu. Była córką Leonarda i Walerii z Winiawskich. Miała dwie siostry przyrodnie i brata Bronka. Jej ojciec zmarł w 1910 roku. Od małego uwielbiała tańczyć. Ukończyła szkołę baletową w Toruniu. W 1926 roku zadebiutowała jako tancerka w Teatrze Miejskim w Toruniu.

„Któregoś dnia, w czasie przerwy obiadowej, a trwała ona dwie godziny, spotkałam koleżanki. Szły do teatru, gdzie śpiewały w chórze. Poszłam z nimi, stanęłam nieśmiało w drzwiach. Ktoś zapytał: - Mała, czego tu stoisz?- A co nie można?- odpowiedziałam pytaniem. A może też chcesz śpiewać w chórze, jak twoje koleżanki?- Jeszcze jak- odpowiedziałam. Polecono pianistce, żeby mnie przesłuchała. Po próbie powiedziała: - Głos słaby, ale bardzo przyjemny. I tak zostałam chórzystką.
Zapisałam się też na roczny kurs tańca. Matce nic nie mówiłam. Dopiero sąsiadka, która pracowała w szatni, zapytała moją mamę: - Pani Gross, czy widziała pani swoją córeczkę w teatrze na scenie? Mama moja była zaskoczona: - Moja córka na scenie, tańczy i śpiewa?” 

 14 lipca 1928 roku wzięła ślub z Janem Gierszalem, który był zarządcą majątku Poli Negri we Francji. W tym samym roku wyjechała z nim do Paryża.

 „...wzięliśmy ślub w merostwie, a potem w starym kościółku. Było tak cicho, że nie drgał nawet płomyk świecy, co , jak mówiono, jest dobrą wróżbą. Potem był weselny obiad już na zamku. Ta wspaniała budowla zrobiła na mnie duże wrażenie. Pola Negri kupiła zamek z myślą o Rudolfie Valentino. Po południu wyszłam z psem na spacer. Kiedy wróciłam, w salonie zastałam Polę Negri mego męża. Mąż powiedział, księżna pani pozwoli, moja żona. Popatrzyła na mnie zdziwiona i powiedziała z uśmiechem: - Panie Janie, myślałam, że żeni się pan z kobietą, a pan tu dziecko sprowadził. (....) Nawiasem mówiąc Pola Negri była tylko starsza ode mnie o 7 lat. Odnosiła się do mnie życzliwie, bardzo mnie lubiła.”


 Do Polski wróciła w 1930 roku. Po powrocie do kraju grała w poznańskim Teatrze Miejskim, a później w warszawskich teatrzykach takich jak  Qui Pro Quo, Wielka Rewia i Cyrulik Warszawski. Pierwszy raz zagrała w filmie "Kochaj tylko mnie" w 1935 roku. Do wybuchu II Wojny Światowej wystąpiła w 17 filmach. 

Podczas wojny pracowała jako kelnerka, czasem występowała też w teatrach jawnych. Prawdopodobnie należała do AK, lecz brak danych na ten temat. Walczyła w Powstaniu Warszawskim w batalionie "Sokół". Miała pseudonim "Bystra". Była porucznikiemPo kapitulacji Warszawskiego Korpusu AK została wywieziona do obozu jenieckiego Stalag XI A Gross Lübars (filia Stalagu XI A Altengrabow), a stamtąd do Stalagu VI C Oberlangen, gdzie 12 kwietnia 1945 r. doczekała wyzwolenia. Obóz został zdobyty przez kombinowany patrol 3. szwadronu 10. Pułku Strzelców Konnych 1. Dywizji Pancernej gen. Stanisława Maczka, w którym znajdował się jej przyszły mąż Tadeusz Cieśliński. W 1947 roku urodził im się syn Michał.

Helena Grossówna po powrocie do kraju grała w warszawskim Teatrze Syrena. Na emeryturę przeszła w 1962 roku i zamieszkała w Międzylesiu. Po wojnie wystąpiła też w kilku filmach. Zmarła 1 lipca 1994 roku i została pochowana na cmentarzu w Zerzniu.

Wywiady z Heleną :
"Jak w takim razie wyglądał Pani dzień pracy?
- O szóstej już wychodziłam z domu do atelier, o ósmej zaczynaliśmy. Przerwa była o dwunastej i wtedy chodziłam do teatru na próby, jeśli były. O drugiej wracałam do atelier i kręciłam do szóstej, a o siódmej już mieliśmy pierwszy spektakl w teatrze, drugi o wpół do dziewiątej. I to był cały dzień. Mieszkałam niedaleko, więc o północy byłam już w domu, kąpiel i spać...
A kiedy się jadło i odpoczywało?
- Odpoczywałam, gdy ktoś inny miał scenę. Szłam wtedy do garderoby, troszeczkę drzemałam...A jedzenie? Miałam wtedy gosposię, przychodziła o dziesiątej ze śniadaniem. A wie pan, co przynosiła? Dużą kiść winogron, jakieś dziesięć deko szynki, jedną bułeczkę, a herbatę miałam na miejscu... Dobre śniadanie, prawda? I nie tuczące. Przynosiła też obiad, moja gosposia smacznie gotowała. Bodo zawsze wtedy przylatywał: Co masz na obiad?... Mówię: Pyzy mam, kotlet...- Kotleta nie, ale pyz parę daj!... Bo matka przysyłała mu tylko befsztyk i dużo sałaty, żeby nie tył... Ja miałam dużo ruchu, więc jeść mi się chciało!"
Film 11/1985, strona 15:
"Lato 1939 roku było upalne, a mnie czekały jeszcze dwie role w filmach "Uwaga szpieg" i "Szalona Janka." Niestety, pozostały już w sferze projektów. Wybuch wojny przekreślił wszystko. Potem okupacja, Powstanie Warszawskie...obóz w Niemczech i...powrót do kraju.
(...) Równolegle z pracą w "Syrenie" podróżowałam po Polsce z koncertami estradowymi. Środki lokomocji? Pociąg, ciężarówka, dorożka, a nawet wóz drabiniasty! Czułam się potrzebna. Ludzie poznawali mnie. Uśmiechali się życzliwie; pytali: -"Kiedy pani znowu zagra w filmie?" A film? -No cóż...Gdy wróciłam do kraju- dopiero się odradzał; gdy już pracowałam w Warszawie, reżyserzy Janusz Nasfeter i Jan Batory zaproponowali mi niewielkie role w swych filmach. Rólki raczej. Zagrałam. Do ról heroin przy wiertarkach lub tych budujących nowy dom widać nie pasowałam. Potem przyszły młodsze..."
Film 9-10/1947, s. 7, wywiad:
"(...) Podczas powstania warszawskiego pracowałam ochotniczo na odcinku "Sokoła" przy B.G.K. Sądzę, że czytelnikom polskim nie trzeba opowiadać , jakie tam miałam przeżycia. Są one podobne do tylu innych. Po powstaniu wyjechałam razem ze swoimi rannymi do szpitala do Grossliebars, gdzie przepracowałam jako siostra prawie trzy miesiące. Przed samym Bożym Narodzeniem ewakuowano nas do Oberlangen, aż pod granicę holenderską. W czasie drogi zaczęła się dopiero gehenna."
Helena w relacjach powstańców:

"Tak. W naszym oddziale była Grossówna, aktorka filmowa znana przed wojną, nie wiem, czy teraz jeszcze jest znana, Helena Grossówna. Ona dawała koncerty swoich piosenek. Ponieważ grałem na fortepianie, więc jej akompaniowałem nawet. Przechowała się taka scena, wszyscy na podwórku gdzieś na Nowogrodzkiej, ona śpiewa, ale chciała wyjść na jakąś estradę. Wyniesiono z mieszkania stół, na którym ona tańczyła. Później okazało się, że stół to był wyjątkowo cenny mebel i który niestety tam trochę się zniszczył pod obcasami tańczącej, ale trudno. I tak się potem spaliło wszystko."

Trafiłam na wagon, w którym byli tak ciężko ranni, że nikt się nie ruszał. Oprócz mnie w wagonie znalazła się Hela Grossówna i jej koleżanka Żenia Magierówna. Hela Grossówna […] była osobą bardzo kontaktową i bardzo życzliwą, zajęła się sprawami kulinarnymi, sprawą wyżywienia, chociaż prawie że nikt tam nic nie jadł spośród rannych.

Kliknij, aby powiekszyc
Zbigniew Rakowiecki i Helena Grossówna w teatrze 8.30

Kliknij, aby powiekszyc
Kliknij, aby powiekszyc


<strong>Piętro wyżej</strong><br /><br /><span class="text_violet"><b>Na zdjęciu:</b></span><br /><span style="font-weight: normal;">Grossówna Helena - aktorka, Orwid Józef (z tyłu) - aktor <b>rola:</b> rycerz, Bodo Eugeniusz - aktor</span>







czwartek, 20 listopada 2014

Pies Puk - psi aktor

Dzisiaj napiszę o jedynym "zawodowym" psim aktorze w przedwojennej Polsce.

   Puk urodził się w 1928 roku. Jego właścicielem był aktor Jan Dobosz-Bielicz. Był świetnie wytresowanym dobermanem, dzięki czemu mógł grać w teatrach. Pierwszy raz na scenie pojawił się wiosną 1933 roku . W kolejnym sezonie występował w Teatrze Narodowym w sztuce "Ten, którego biją po twarzy" z Jadzią Andrzejewską w głównej roli. Krytyka stwierdziła, iż "wykonał z precyzją i talentem swoją rolę". Od połowy lat 30 razem ze swoim właścicielem należał do zespołu Teatru Ziemi Pokucko-Podolskiej w Stanisławowie. Mieszkał w Piasecznie.

   Debiut Puka na dużym ekranie miał miejsce w 1933 roku w filmie "Dzieje Grzechu" Henryka Szaro. Jego kolejną rolą był pies szpiegowski w "Szpiegu w masce". W 1935 roku wystąpił w jednej z głównych ról w filmie "ABC Miłości" z Dymszą, Bogdą i małą Basią Wywerkówną. Zagrał w nim psa Teofila. Był niesamowity.


"Z Pukiem rozmowa zawiązała się łatwo. Imponujący pies na rozkaz „siad!” przykucnął na dwóch tylnych łapkach i mądremi ślepkami zapytał czego sobie życzę.
- Przedewszystkiem nie nazywam się Puk, tylko Teofil *. Takie imię nadał mi mój przyjaciel Dodek. To kochany chłop i cudnie umie sie bawić piłeczką. Basia też i ją również kocham. Wogóle wolę dzieci niż starszych. 
- Czy się panu podoba praca filmowa, panie Teofilu? 
- Bardzo! Zresztą – to dla mnie nie nowina. Rozumiem, czego odemnie chce i chętnie wykonywam rozkazy reżysera i mojego pana. Tylko, że tu w atelier od tych wielkich lamp jest strasznie gorąco i wciąż mi się chce pić... Bałem się tego pana, który przed każdem zdjęciem stukał w ten tam „klaps”. Mój pan zawsze mówi do mnie łagodnie i grzecznie, a tu „klaps”, „klaps”! Poprosiłem reżysera, aby tego nie było i zaprzestali. Okazuje się, że ludzie wcale nie są tacy źli. Raz nabrałem Miszę Waszyńskiego i śmiałem się z tego serdecznie. A było tak: pan Lawiński położył się na podłodze, i mnie kazali wskoczyć na niego i straszyć szczekaniem, podczas gdy on miał do mnie przemawiać najczulszemi słowami. Żal mi się go zrobiło i zamiast szczekać ze złością – ujadałem radośnie. „Hau, hau, niech się pan nie boi, panie kolego, nic złego panu nie zrobię”, szczekałem, a reżyser myślał, że jestem wściekły… Tak go nabrałem! Bo u nas, psów, „hau, hau” oznacza i radość i złość".

* rozmowa dotyczy filmu ABC miłości (reż. Michał Waszyński, Polska 1935)
(Hr. Xawery, Basieńka i Puk - niezwykła para przyjaciół, Kino 1935 nr 4)



„Gwałtownie rozsunęły się drzwi pokoju redakcyjnego. Spojrzeliśmy z zaciekawieniem. W drzwiach ukazał się wspaniały czekoladowy doberman, podszedł do każdego z nas i przywitał się, podając łapę. Ależ tak! To Puk, który wychowywał małą Basię w filmie ABC miłości. 
- Skąd się wziąłeś, Puku?
Mądre psisko zdaje się rozumieć pytanie, ale, niestety, brak mu ludzkiego głosu. Odpowiada więc za niego jego właściciel, p. Jan Bielicz, aktor i reżyser teatralny. /…/ 
- A stale gdzie panowie rezydują?
- Należymy do zespołu Teatru Ziemi Pokucko-Podolskiej, który pod kierownictwem p. Zuzanny Łozińskiej objeżdża stale województwa tarnopolskie i stanisławowskie. Gdy przyjeżdżamy do jakiegoś miasteczka, Puk zawsze idzie na przodzie, niosąc mój neseser. Wszędzie go już znają i gdy go tylko zobaczą, zaraz leci przez miasteczko wieść: teatr przyjechał!
Prosimy p. Bielicza, aby zademonstrował nam coś z umiejętności Puka. P. Bielicz, nie patrząc na psa, zaczyna opowiadać o jakichś przykrościach i wyciąga chusteczkę, aby otrzeć nią oczy. W tej chwili Puk zrywa się i skowycząc żałośnie odbiera swemu panu chusteczkę, starając się go pocieszyć na swój psi sposób.
Puk ma obecnie już prawie 8 lat. Od najwcześniejszych szczenięcych lat jest nieodstępnym towarzyszem swego pana, który rozmawia z nim, jak z człowiekiem. Rezultat tego wychowania jest nadzwyczajny. Inteligentny pies rozumie każde słowo, odczuwa każdą zmianę głosu i reaguje, jak umie, najserdeczniej. Gdy jego pan gniewa się na kogoś, Puk gniewa się również, gdy jego pan jest dla kogoś serdeczny – Puk wyłazi wprost ze skóry, aby wyrazić swą gorącą solidarność”.

(Puk w redakcji Kina, Kino. Tygodnik Ilustrowany 1936 nr 37)






 Kliknij, aby powiekszyc
Józef Węgrzyn i Puk w "Dziejach grzechu".

Kliknij, aby powiekszyc
Ludwik Lawiński i Puk - "ABC miłości"

Pies Puk i Basia Wywerkówna w jednej ze scen filmu "ABC miłości"

poniedziałek, 17 listopada 2014

Zmarła Jadwiga Piłsudska-Jaraczewska

Wczroraj, 16 listopada zmarła w Warszawie młodsza córka Marszałka Józefa Piłsudksiego. Miała 94 lata.

       Jadwiga Piłsudska urodziła się 28 lutego 1920 roku w Warszawie. Była drugą córką Józefa Piłsudskiego i Aleksandry Szczerbińskiej. Młodość spędziła w Belwederze, a później w Sulejówku. Chodziła do przedszkola dla dzieci żołnierskich, które było zorganizowane w Belwederze. Wspólnie ze starszą siostrą Wandą uczęszczała do Gimnazjum Żeńskiego im. Wandy z Posseltów Szachtmajerowej, gdzie w 1939 roku zdała maturę.

       W wieku 12 lat zaczęła interesować się lotnictwem - budowała modele samolotów. W 1937 roku odbyła szkolenie szybowcowe w Sokolej Górze na Wołyniu. Swoje pasje rozwijała  w Bezmiechowej, w Bieszczadach, gdzie zdobyła szybowcowe kategorie "A" "B" "C' i "D". Wstąpiła też do Aeroklubu Warszawskiego, w którym latała na motoszybowcach "Bąk". Jednym z jej sukcesów jest przelot z Bieszczad na Podlasie, 270 km w ciągu pięciu godzin. Łącznie przed wojną spędziła na lataniu ok. 100 godzin. Zamierzała rozpocząć studia na kierunku inżynierii lotniczej na Wydziale Mechanicznym Politechniki Warszawskiej. Niestety wybuch II Wojny Światowej pokrzyżował jej plany.

       1 września 1939 roku razem z matką i siostrą zgłosiła się do pomocy w stacji ratunkowej na warszawskiej Pradze, która niosła pomoc rannym i potrzebującym. Po paru dniach wszystkie trzy wyjechały do rodziny na Kresy Wschodnie, a później do Wilna. Po zajęciu Kresów przez związek Radziecki udało im się przedostać do Rygi, skąd odleciały do Sztokholmu. Ze stolicy Szwecji wyruszyły do Wielkiej Brytanii, gdzie zaopiekował się nimi ambasador Edward Raczyński.


W 1940 roku Jadwiga rozpoczęła studia na Uniwerytecie Cambridge. Latem 1942 roku została przyjęta do ATA (Air Transport Auxiliary). Służbę rozpoczęła 15 lipca 1942 roku. Początkowo uczyła się w szkole pilotażu początkowego, gdzie przeszkoliła się na lekkich typach samolotów, uzyskując 1 klasę pilota ATA. Po 100 godzinach spędzonych w powietrzu trafiła do szkoły pilotażu zaawansowanego. W niedługim czasie zdobyła 2 i 3 klasę pilota. Była jedną z 17 polskich pilotów latających w ATA. Jej przełożeni w 1943 roku ocenili ją jako niezwykle obiecującą pilotkę o umiejętnościach powyżej przeciętnej. Za służbę w powietrzu została odznaczona Brązowym Krzyżem Zasługi z Mieczami. Otrzymała stopień porucznika czasu wojny. Łącznie dostarczyła około 230 samolotów 21 różnych typów. Jej łączny nalot wynosił 312 godzin i 35 minut. Podczas półtorarocznej służby nie miała żadnego wypadku lotniczego i nie uszkodziła żadnego samolotu. 

W 1944 wyszła za Oficera Marynarki Wojennej kpt. Andrzeja Jaraczewskiego i przyjęła podwójne nazwisko Piłsudska-Jaraczewska. Po zwolnieniu do cywila podjęła przerwane studia, tym razem w Polskiej Szkole Architektury na Uniwersytecie w Liverpoolu. Ukończyła je w 1946 roku, zdobywając dyplom inżyniera architekta. Studiowała też urbanistykę i socjologię. Po wojnie zamieszkała w Londynie. Wraz z mężem utworzyła firmę produkującą kinkiety, lampy oraz meble własnego projektu.  W 1950 roku urodziła córkę Joannę, a w 1954 roku syna Krzysztofa.

W 1990 roku zdecydowała się powrócić na stałe do Polski wraz z siostrą Wandą, mężem i dziećmi. Zamieszkali w Warszawie. Zajęła się pracą społeczną i założoną przez siebie fundacją. Podjęła starania o odzyskanie dworku w Sulejówku, co udało jej się w 2000 roku. Utworzyła tam Muzeum Józefa Piłsudskiego. Zmarła 16 listopada 2014 roku w Warszawie.

Jej losy zostały opisane w książce "Dziewczyny wojenne" Łukasza Modelskiego.

Jadwiga Piłsudska z ojcem, Marszałkiem Józefem Piłsudskim








sobota, 15 listopada 2014

Debiut teatralny Jadwigi Andrzejewskiej

15 listopada 1932 roku na deskach warszawskiego Teatru Kameralnego zadebiutowała Jadwiga Andrzejewska. Odniosła spektakularny sukces grając Manuelę w "Dziewczętach w mundurkach".

Urodziła się 30 marca 1915 roku w Łodzi, jako jedenaste dziecko Józefa Andrzejewskiego i  Katarzyny z Ludwickich. Jej rodzice byli związani z łódzkim teatrem. Ojciec pracował jako maszynista sceniczny.

Przygodę z teatrem zaczęła będąc kilkuletnim dzieckiem. Po ukończeniu szkoły pracowała w składzie materiałów piśmiennych jako ekspedientka. Równocześnie tańczyła w łódzkim kabarecie "Jar".

Przełomowy dla niej był 1932 rok, w którym to Karol Adwentowicz zaangażował ją do swojego nowego Teatru Kameralnego. Po udanym debiucie zaczęła grać w teatrach rewiowych. Występowała w różnorodnym repertuarze : dramatycznym, komediowym i kabaretowym. W latach 1935-37 niemal w ogóle nie występowała w teatrach dramatycznych. Wiosną 1937 podjęła próbę powrotu na scenę jako aktorka dramatyczna. W 1939 roku grała w Teatrze Kameralnym i w teatrzyku "Ali Baba". Przed wybuchem II Wojny Światowej zagrała w kilkunastu filmach. Ja najbardziej lubię jej rolę w filmie "Papa się żeni" z 1936 roku.

Po kampanii wrześniowej wyjechała do Lwowa. Wiosną 1942 roku wyruszyła z Rosji razem z Armią Generała Andersa. Z teatrem wojskowym przemierzyła cały szlak bojowy, zakończony we Włoszech.

Do 1947 roku była na emigracji we Włoszech, gdzie w 1945 roku zagrała w filmie "Wielka droga". Po powrocie do Polski grała w łódzkich teatrach. Zamieszkała w Łodzi i była związana z tym miastem do końca życia. Jej ostatnim teatrem był Teatr Powszechny. Po wojnie kilkanaście razy ukazała się na dużym ekranie.

Zmarła 4 października 1977 roku w Łodzi, Została pochowana na łódzkim cmentarzu na Dołach. W 1998 roku na ulicy Piotrkowskiej odsłonięto jej gwiazdę w słynnej Alei Gwiazd.





Kliknij, aby powiekszyc
Zespół teatru "Cyrulik Warszawski" w redakcji IKC. Widoczni m.in. Fryderyk Jarossy (stoi na stole), Stefania Górska (siedzi 5. z prawej), Zofia Terne (siedzi 4. z prawej), Jadwiga Andrzejewska (siedzi z lewej w sukni w groszki), Irena Kwiatkowska (siedzi 6. z prawej), Leon Boruński (siedzi 1. z prawej), Emanuel Schlechter, Jan Pawłowski, Bronisław Gimpel, sierpień 1935 rok.
Kliknij, aby powiekszyc
Jadwiga Andrzejewska i Irena Eichlerówna, 1933 rok.


Jadwiga Andrzejewska śpiewa piosenkę "W niedzielę"



piątek, 14 listopada 2014

123 rocznica urodzin Józefa Orwida

Dzisiaj mija 123 rocznica urodzin znakomitego przedwojennego aktora, bez którego filmy z lat 30 byłyby dużo uboższe. Mowa o Józefie Orwidzie. Urodził się  14 listopada 1891 roku w Besku koło Sanoka. Jego prawdziwe imię i nazwisko brzmiało Józef Kotschy. Był synem pracownika kolei Władysława Kotschego i jego żony Magdaleny z domu Rydzewskiej.

Pierwszy raz użył pseudonimu Orwid, kiedy zadebiutował na deskach teatru, tuż po ukończeniu gimnazjum. Ten debiut miał miejsce w Teatrze Ludowym w Krakowie, w 1909 roku. W 1922 roku przyjechał do Warszawy, gdzie grał w wielu teatrach między innymi w Qui Pro Quo, Cyruliku Warszawskim i w Teatrze Polskim.

Występował głównie jako aktor charakterystyczny w niezapomnianych filmach takich jak "Piętro wyżej" z Eugeniuszem Bodo i Heleną Grossówną oraz "Pani minister tańczy" z Aleksandrem Żabczyńskim i z Tolą Mankiewiczówną.

Na ekranie zadebiutował w wieku 41 lat w filmie " 10 % dla mnie". Grał postacie będące tłem dla ówczesnych gwiazd. W drugiej połowie lat 30 wystąpił  w kilkudziesięciu filmach.

Jego żona Waleria była przez wiele lat suflerką i inspicjentką teatrów.  Miał trzy córki: Elżbietę Kotschy-Orwid, Krystynę Bożenę Kotschy-Orwid i Marię Kotschy-Orwid.

Podczas II Wojny Światowej grał w teatrach jawnych i w Teatrze Komedia. Zginął tragicznie  13 sierpnia  1944 roku na warszawskiej Starówce , w czasie Powstania Warszawskiego podczas wybuchu czołgu-pułapki.

Tak wspominała to wydarzenie Hanka Brzezińska:

Trzeciego dnia powstania musiałam opuścić mój dom przy ulicy Focha 8. Zabrałam ze sobą koc, futro, rulon nut, flakon perfum Chanel 5… i przeszłam piwnicami na Stare Miasto. Razem z moimi kolegami: Józefem Orwidem, Józefem Kempą i z synem Basi Halmirskiej dotarliśmy do schronu przy ulicy Kilińskiego 1 (…) 6 sierpnia przyszedł do naszej piwnicy oficer harcerskiego batalionu «Wigry», który zaproponował zorganizowanie koncertów. Zgodziliśmy się bardzo chętnie (…). Tych koncertów było chyba z kilkanaście, aż do pamiętnego 13 sierpnia. Tego dnia nasi zdobyli czołg i przyjechali nim na Kilińskiego. Nikt nie podejrzewał, że to pułapka, że czołg był wypełniony materiałem wybuchowym (…). Stałam przy tym czołgu razem z Józiem Orwidem. Postanowiłam na chwilę odejść, aby napić się wody, usłyszałam ten straszliwy wybuch (…). Na chwilę straciłam przytomność. Kiedy się w końcu pozbierałam i wybiegłam na ulicę, zobaczyłam coś, co trudno sobie wyobrazić. Setki porozrywanych ciał, strzępy ludzkie zwisające z balkonów (…). Zginęli wtedy czekający na mnie przy czołgu Józef Kempa, syn Basi Halmirskiej i Józef Orwid. Od tego dnia przestałam śpiewać. Z dnia na dzień Stare Miasto zmieniło się w morze ruin i ognia. Pomagałam przy rannych. Pocieszałam, jak mogłam, szczególnie tych, którzy już nie mieli szans na przeżycie. To dziwne, ale pomagał mi w tym flakonik moich ulubionych perfum Chanel 5. W piwnicznym zaduchu, wśród cuchnących ropą barłogów skrapiałam moich rannych tymi perfumami. Zatrzymywali mnie i prosili: «Pani Hani, niech pani przyjdzie jeszcze raz, taki piękny zapach…»



Zawsze kiedy wspominam Józefa Orwida, robi mi się smutno, na myśl o tym jak tragicznie zginął. Polecam obejrzenie filmu "Miasto 44", w którym jest zawarta przerażająca scena wybuchu czołgu-pułapki.


Kliknij, aby powiekszyc
Józef Orwid

Kliknij, aby powiekszyc
Od lewej: Mieczysław Borowy, Jerzy Pichelski i Józef Orwid.
Fotografia zrobiona w lipcu 1944 roku.

Kliknij, aby powiekszyc
Bal filmu polskiego w Warszawie, luty 1938 rok. 
Widoczni m.in. Józef Orwid (2 z lewej), Michał Waszyński (3 z lewej na prawo od J. Orwida),
Adam Brodzisz (5 z lewej, stoi pomiędzy M. Waszyńskim i M. Bogdą)
Maria Bogda (3 z prawej).


Józef Kondrat i Józef Orwid w piosence "Nie krzycz pan"
z filmu "Trójka hultajska"
Eugeniusz Bodo i Józef Orwid w jednej ze scen filmu "Piętro wyżej".

czwartek, 13 listopada 2014

Tadeusz Fijewski - 36 rocznica śmierci

Przepraszam za opóźnienia, ale przez kilka dni nie miałam czasu nic napisać. Wczoraj minęła 36 rocznica śmierci znakomitego aktora jakim był Tadeusz Fijewski.

Tadeusz Fijewski urodził się 14 lipca 1911 roku w Warszawie, na Powiślu. Pochodził z biednej rodziny, miał dziesięcioro rodzeństwa. Był synem Wacława i Marianny z Lubańskich. 

Pierwszy raz wystąpił na deskach teatru w 1921 roku jako statysta. Był to Teatr Polski, z którym Fijewski był związany do końca życia. Po udanym debiucie występował w przedstawieniach dla dzieci, a od 1927 roku zaczął grać w filmie. Na ekranie zadebiutował jako szesnastoletni chłopiec, dzięki konkursowi zorganizowanemu przez dziennnik "ABC". Wcielił się w postać dziesięcioletniego Stacha w filmie "Zew morza".Do września 1939 roku był związany z Teatrem Malickiej, z Teatrem Ateneum i z teatrem w Sosnowcu. Do wybuchu wojny zagrał w 20 filmach.

Po wybuchu II Wojny Światowej zgłosił się do Wojska Polskiego, lecz nie został powołany do służby.  W 1940 Niemcy aresztowali Tadeusza i jego przyjacieja Jerzego Kaliszewskiego podczas łapanki ulicznej. Został wywieziony do obozu KL Dachau, w którym przesiedział 1,5 roku. Matka Jerzego, Helena Kaliszewską, w zamian za uwolnienie Fijewskiego dała pośrednikowi z Gestapo całą swoją biżuterię. Tadeusz tak to wspominał po wojnie " Mam dwie matki, tę, która dała mi życie i tę, która mi to życie ofiarowała po raz drugi". Po uwolnieniu wrócił do Warszawy. Pracował jako sprzątacz i kelner w warszawskich barach. Związał się z podziemnym teatrem wojskowym, utworzonym przez Biuro Informacji i Propagandy. 

Walczył w Powstaniu Warszawskim. Miał pseudonim "Kostek". W pierwszych dniach sierpnia 1944 roku został ujęty przez Niemców i więziony w Muzeum Narodowym, gdzie przebywało kilka tysięcy kobiet, dzieci i mężczyzn. Byli oni wykorzystywani przez niemców jako "żywe tarcze" pędzone podczas natarć przed czołgami. Fijewski zorientował się, że nie ma szans na ucieczkę, więc w pewnej chwili zaczął symulować ostry atak serca. Niemcy przeniesli go do szpitala na Czerniakowie, gdzie "cudownie ozdrowiał". Po latach powiedział, że to była jego największa rola w życiu. Po przejściu do Śródmieścia dołączył do brygady teatralnej BIP, która została założona  2 sierpnia przez Leona Schillera. Występowała ona na powstańczych barykadach. W Powstaniu walczyły jego dwie siostry: Barbara i Maria oraz brat Zbigniew. 

Po upadku Powstania Warszawskiego był jeńcem Oflagu II D/z Gross Born, gdzie założył jednoosobowy teatrzyk. W 1945 roku obóz ewakuowano i popędzono jeńców pieszo, 1000 km na północ do Oflagu X C Lubeck. Fijewski przeżył ten marsz tylko dzięki swoim kolegom. Był od urodzenia chory na serce, więc jego przyjaciele wieźli go na sankach zrobionych z pryczy. Część drogi niósł go na plecach jego przyjaciel Bohdan Nowicki.

Po wyzwoleniu Lubeki należał do teatru Kazimierza Krukowskiego "Lopka", który występował w obozach na terenie Niemiec. Po powrocie do kraju występował w teatrach w Toruniu i w Łodzi, po czym wrócił do Warszawy, gdzie grał aż do śmierci. Od 1946 roku ponownie zaczął grać w filmach. Po wojnie wystąpił na dużym ekranie 26 razy. Zagrał też w 45 spektaklach Teatru Telewizji. Współpracował z Polskim Radiem. 

Zmarł 12 listopada 1978 roku w Warszawie w wieku 67 lat. Był wielkim i niezapomnianym aktorem.



"Stał na Trębackiej pod żelazną bramą opatrzoną numerem dziesięć i czekał na samochód. Miałem czas, aby mu się przypatrzyć. W Szkole Teatralnej był od niedawna, ja też byłem od niedawna. Nie znałem jeszcze wszystkich kolegów z tego drugiego wydziału, aktorskiego. Fijewski, trochę starszy od kolegów, ode mnie też o parę lat starszy, grywał – jak wieść głosiła – w filmach. Grywał także na scenie dzieci, później chłopców. W Narodowym i w Ateneum zdaje się. Do szkoły przyszedł na czas krótki, na trzeci rok, żeby uzupełnić edukację i zdać końcowy egzamin. Zrobiono dla niego wyjątek, bardzo rzadki, bo Zelwer wyjątków nie znosił, nie dopuszczał. Kolega, któremu wolno grywać w filmie i w teatrze, był dla nas w PIST rzadszy od raroga. Udałem więc, że też na kogoś czy na coś czekam i dokładnie go sobie obejrzałem.
Miał już ze dwadzieścia cztery albo i pięć lat. Raczej chłopak niż mężczyzna. A w ogóle trochę bez wieku. Suchy, niewysoki, kościsty, przestępował z nogi na nogę. Może dlatego, że auto się spóźniało i bał się bury reżysera. Kaszkiet w ręku, na głowie płasko leżały blond włoski, pod pachą teczka. Pumpy. Nie student, nie aktor. Mógłby pomagać w sklepie albo roznosić gazety. Oglądałem go z szacunkiem należnym komuś, kto grał już na scenie i samochodem jeździ na zdjęcia. Auto w końcu zajechało, ze środka wyskoczył młody Izraelita: „Na co się czeka?” Tadzio coś odpowiedział, jakby to on się spóźnił, nie tamten. Głos miał szorstki, schrypły, warszawski, ten sam, który mu pozostał do końca życia”.

(Erwin Axer, Z pamięci, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2006)






środa, 12 listopada 2014

Bolesław Wieniawa-Długoszowski - Pierwszy ułan II RP

Z okazji wczorajszego święta napiszę dzisiaj o wybitnym artyście i ułanie jakim był Bolesław Wieniawa-Długoszowski.  Był generałem dywizji Wojska Polskiego, dyplomatą, lekarzem, dziennikarzem, poetą i osobistym adiutantem marszałka Józefa Piłsudskiego.

Urodził się 22 lipca 1881 roku w Maksymówce koło Stanisławowa. Jego rodzicami byli: Bolesław herbu Wieniawa i Józefa ze Struszkiewiczów. W 1887 roku wraz z rodziną przeniósł się do majątku Bobowa koło Gorlic. Do gimnazjum uczęszczał we Lwowie, bo z miejscowych szkół był kilkakrotnie usuwany. Jak sam twierdził ze względu na "nieokiełznany od kołyski temperament" i niechęć do "misteriów greckiej gramatyki".


Pomimo zainteresowań artystycznych na żądanie ojca podjął studia na wydziale lekarskim Uniwerstytu Jana Kazimierza we Lwowie. Studia ukończył z wyróżnieniem w 1906 roku. 20 września 1906 roku poślubił śpiewaczkę operową Stefanię Calvas, z którą zaraz po ukończeniu studiów wyjechał do Berlina. Tam przez rok studiował na Akademi Sztuk Pięknych, po czym wyjechał do Paryża, gdzie poznał Józefa Piłsudskiego.


Po wybuchu I Wojny Światowej wyjechał do Krakowa, gdzie został powołany w skład pierwszej kompanii kadrowej. Jesienią 1914 roku został dowódcą 1 plutonu w 1 Pułku Ułanów Legionów Polskich. Po zakończeniu I Wojny Światowej został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari V klasy.

Jako adiutant marszałka Józefa Piłsudskiego brał z nim udział między innymi w wyprawie wileńskiej w 1919 roku i w kampanii kijowskiej w 1920 roku. Uczestniczył w bitwie warszawskiej. W trakcie wojny polsko-bolszewickiej dowodził jednostkami kawalerii. Odznaczony Krzyżem Walecznych. 

W czasie II Wojny Światowej pełnił funkcję ambasadora Rzeczpospolitej w Rzymie. W 1940 roku wyjechał razem z rodziną do USA. 1 lipca 1942 popełnił samobójstwo*skacząc z trzeciego piętra domu, w którym mieszkał w Nowym Jorku. Oficjalnym  wytłumaczeniem odebrania sobie przez Wieniawę życia było rozgoryczenie odsunięciem go od bieżących spraw pogrążonej w wojnie Polski. W nowojorskim pogrzebie Bolesława uczestniczył między innymi generał George Patton. W 1990 roku jego prochy zostały złożone na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.


 Jego bratankami byli Andrzej i marek Długoszowscy, bohaterscy powstańcy, którzy zginęli w 1944 roku. Miał córkę Zuzannę, która była chrześnicą Józefa Piłsudskiego. Zmarła w Londynie, w 2011 roku, w wieku 91 lat.

* Niektórzy historycy twierdzą, iż Bolesław Wieniawa-Długoszowski nie popełnił samobójstwa z własnej woli,lecz został przez kogoś do tego zmuszony i wypchnięty przez okno.



Anegdoty o Bolesławie Wieniawie-Długoszowskim:


Do kasyna oficerskiego przyszedł młody podporucznik. Barman powiedział mu, iż organizowany jest konkurs na odgadnięcie wyrazu składającego się z pierwszych liter nazw wypijanych trunków. Podporucznik przystał na ofertę barmana i wziął udział w konkursie. Dostał trzy kieliszki i po wypiciu oświadczył: "SOS" - Starka, Okowita, Soplica. Po czym zapytał się o swoje miejsce w rankingu. Bardzo dobrze panie poruczniku - odparł barman - ale rekordzistą jest pułkownik Wieniawa z wyrazem "NABUCHODONOZOR".




http://jpilsudski.org/wieniawa-dlugoszowski-w-anegdocie


http://www.sadeczanin.info/gospodarka,6/dwor-rodziny-dlugoszowskich-w-bobowej-popada-w-ruine,42386#.VGOl-PmG_dc

http://naszeblogi.pl/445-gen-boleslaw-wieniawa-dlugoszowski-pierwszy-ulan-drugiej-rzeczypospolitej

http://www.adalbertus.pl/2014/08/boleslaw-wieniawa-dlugoszowski-1915-figurka-54mm/










Młody Bolesław Wieniawa-Długoszowski z Józefem Piłsudskim.



Wieniawa na planie filmu " Ułani, ułani, chłopcy malowani", do którego napisał scenariusz. W towarzystwie Adolfa Dymszy, Zuli Pogorzelskiej i Kazimierza Krukowskiego.


niedziela, 9 listopada 2014

Lidia Wysocka

Dzisiaj napiszę o jednej z moich ulubionych aktorek, czyli o  Lidii Wysockiej. Urodziła się na Kresach, w Rogaczewie 24 czerwca 1916 roku . Wróciła do Polski w 1920 roku. Miała 160 cm wzrostu. Ukończyła pensję przy ulicy Złotej 38.  Zadebiutowała na dużym ekranie w 1935 roku u boku Witolda Zacharewicza w filmie „Kochaj tylko mnie”.  Rok później ukończyła studia w warszawskim Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej i po raz drugi pokazała się na dużym ekranie w filmie „Papa się żeni”. Grała w nim z fenomenalnym i szalenie utalentowanym Zbigniewem Rakowieckim. W latach 1937-39 występowała w Teatrze Polskim w Warszawie. Przed wojną zagrała w ośmiu, a po wojnie w siedmiu filmach. W 1939 roku sportretowała ją Maja Berezowska. Po wybuchu  II wojny światowej  Igo Sym zaproponował jej kontrakt z niemiecką wytwórnią filmową UFA, która  zrobić z niej nową gwiazdę filmową. Oczywiście Lidia nie zgodziła się. W czasie wojny występowała w kawiarni Na antresoli. W związku z zastrzeleniem Igo Syma tak jak wielu aktorów trafiła na Pawiak. W 1940 roku wyszła za mąż za znanego amanta filmowego  Zbigniewa Sawana (jego pierwszą żoną była Maria Malicka), a dwa lata później urodził im się syn. Po zakończeniu wojny grała w Miejskich Teatrach Dramatycznych, w Teatrze Miniatura oraz w Teatrze Nowym w Warszawie. Od 1947 do 1949 roku była aktorką Teatru Polskiego w Szczecinie. W roku 1951 powróciła aktorka do Warszawy. Od 1951 do 1953 roku grała w Teatrze Buffo. W roku 1956 założyła kabaret literacko-artystyczny „Wagabunda”, który prowadziła przez 12 lat. W latach 60. i 70. grała w Teatrze Syrena. Zmarła 2 stycznia 2006 roku.Była wybitną wykonawczynią piosenki aktorskiej. Szczególnie interesowała się piosenką francuską. Uprawiała wioślarstwo, lubiła pływać. Nie znosiła Kazika Staszewskiego, nowomowy , Sejmu  i telewizyjnej szmiry. Nigdy nie opuściła transmisji opolskiego kabaretonu i igrzysk olimpijskich. Grała w wielu spektaklach radiowych. Nigdy nie została wydana  o niej żadna książka, choć sama 20 lat temu obiecywała, że napisze swoją autobiografię. Stanisław Janicki nakręcił z nią wywiad, który był emitowany 3 lata temu na kanale Kino Polska. A oto zwiastun tego wywiadu:

Bez tytułu
Autograf Lidii Wysockiej pochodzący z moich zbiorów.
Finałowa scena z filmu "Kochaj tylko mnie".
Kochaj tylko mnie
Fotos z filmu „Kochaj tylko mnie” pokolorowany przeze mnie.

O tytule bloga

Tytuł bloga zaczerpnęłam z piosenki „Jak cudne są wspomnienia” pochodzącej z filmu pod tytułem „Jadzia”  z 1936 roku.
Oto opis filmu:
Jadzia Jędruszewska (Wanda Zawiszanka) – mistrzyni tenisa – gra zawsze rakietą firmy Malicz, robiąc jej ogromną reklamę i tym samym odbierając klientów konkurencyjnej firmie Oksza. Młody i przystojny syn właścicielki firmy Oksza (Aleksander Żabczyński) postanawia uwieść Jędruszewską, a następnie namówić, aby zaczęła ona reklamować jego firmę. Kiedy zjawia się przed pokojem Jędruszewskiej i widzi wychodzącą z niego dziewczynę, bierze ją oczywiście za słynną tenisistkę i od razu zaczyna smalić do niej cholewki. Dziewczyną jednak nie jest Jędruszewska, tylko Jadzia Maliczówna (Jadwiga Smosarska), która przyniosła tenisistce nową rakietę. Dziewczyna podejmuje grę, podając się odtąd za Jędruszewską, Jan Oksza natomiast udaje przed dziewczyną zdolnego rzeźbiarza. Tą maskaradą młodzi powodują całą serię nieporozumień, pomyłek i zabawnych sytuacji.
Jest to bardzo wesoły i przyjemny film. Bardzo często jest puszczany na TVP Historia (był emitowany tydzień po tygodniu, przez co oglądałam go z pięć razy). Jest objęty projektem Nitro film (digitalizacja i konserwacja 48 przedwojennych filmów).A oto ciekawostka z planu filmowego :
„Wesołe widowisko mieli przed kilku dniami członkowie Oficerskiego Klubu Wioślarskiego na Wiśle. Do klubu tego wybrało się godne i wesołe towarzystwo braci aktorskiej. A więc: Smosarska, Żabczyński, Koszutski, 10-letni Ziutek Kudła, reżyser Krawicz, operator Gniazdowski wraz z całym personelem technicznym. Na znak reżysera Krawicza Jadzia Smosarska wraz z Ziutkiem Kudłą wsiedli do rasowej łódki i wyruszyli na wodę. Gdy łódź oddaliła się od brzegu – nagle skoczył do wody Żabczyński i klasyczną „żabką” popłynął w stronę Smosarskiej. Gdy był już blisko łodzi, zaczął coś bardzo „gęsto” opowiadać Jadzi, która nie zwracała najmniejszej uwagi na jego słowa. Nie pomogła nawet interwencja małego Ziutka. Wtem Żabczyński zanurzył się, po chwili wypłynął na powierzchnię i zaczął wołać o pomoc. To poskutkowało.
Smosarska, sądząc, że „Żaba” istotnie tonie, zaczęła krzyczeć: „Na pomoc! Na pomoc!”. Ale łódź motorowa, która jechała wślad za Smosarską, jakoś dziwnie zachowywała obojętność na te wołania. Nie na żarty zdenerwowana i przestraszona Smosarska, pomogła Żabczyńskiemu dostać się do jej łódki, która przytem omal się nie wywróciła. Dopiero, gdy Olek był już bezpieczny – podpłynęła motorówka, w której siedział inż. Gniazdowski wraz z asystentem. Cała ta scena była zgóry ukartowana przez reżysera Krawicza. /…/ Będąc w zmowie z operatorem i Żabczyńskim, nie wspomniał ani słowem Smosarskiej o tem, że Żaba będzie symulował tonięcie. Chodziło mu bowiem o jak największy naturalizm tej sceny”.
(Wesołe widowisko na Wiśle podczas nakręcania filmu Jadzia, Film 1936 nr 15)
.Jadzia