czwartek, 13 listopada 2014

Tadeusz Fijewski - 36 rocznica śmierci

Przepraszam za opóźnienia, ale przez kilka dni nie miałam czasu nic napisać. Wczoraj minęła 36 rocznica śmierci znakomitego aktora jakim był Tadeusz Fijewski.

Tadeusz Fijewski urodził się 14 lipca 1911 roku w Warszawie, na Powiślu. Pochodził z biednej rodziny, miał dziesięcioro rodzeństwa. Był synem Wacława i Marianny z Lubańskich. 

Pierwszy raz wystąpił na deskach teatru w 1921 roku jako statysta. Był to Teatr Polski, z którym Fijewski był związany do końca życia. Po udanym debiucie występował w przedstawieniach dla dzieci, a od 1927 roku zaczął grać w filmie. Na ekranie zadebiutował jako szesnastoletni chłopiec, dzięki konkursowi zorganizowanemu przez dziennnik "ABC". Wcielił się w postać dziesięcioletniego Stacha w filmie "Zew morza".Do września 1939 roku był związany z Teatrem Malickiej, z Teatrem Ateneum i z teatrem w Sosnowcu. Do wybuchu wojny zagrał w 20 filmach.

Po wybuchu II Wojny Światowej zgłosił się do Wojska Polskiego, lecz nie został powołany do służby.  W 1940 Niemcy aresztowali Tadeusza i jego przyjacieja Jerzego Kaliszewskiego podczas łapanki ulicznej. Został wywieziony do obozu KL Dachau, w którym przesiedział 1,5 roku. Matka Jerzego, Helena Kaliszewską, w zamian za uwolnienie Fijewskiego dała pośrednikowi z Gestapo całą swoją biżuterię. Tadeusz tak to wspominał po wojnie " Mam dwie matki, tę, która dała mi życie i tę, która mi to życie ofiarowała po raz drugi". Po uwolnieniu wrócił do Warszawy. Pracował jako sprzątacz i kelner w warszawskich barach. Związał się z podziemnym teatrem wojskowym, utworzonym przez Biuro Informacji i Propagandy. 

Walczył w Powstaniu Warszawskim. Miał pseudonim "Kostek". W pierwszych dniach sierpnia 1944 roku został ujęty przez Niemców i więziony w Muzeum Narodowym, gdzie przebywało kilka tysięcy kobiet, dzieci i mężczyzn. Byli oni wykorzystywani przez niemców jako "żywe tarcze" pędzone podczas natarć przed czołgami. Fijewski zorientował się, że nie ma szans na ucieczkę, więc w pewnej chwili zaczął symulować ostry atak serca. Niemcy przeniesli go do szpitala na Czerniakowie, gdzie "cudownie ozdrowiał". Po latach powiedział, że to była jego największa rola w życiu. Po przejściu do Śródmieścia dołączył do brygady teatralnej BIP, która została założona  2 sierpnia przez Leona Schillera. Występowała ona na powstańczych barykadach. W Powstaniu walczyły jego dwie siostry: Barbara i Maria oraz brat Zbigniew. 

Po upadku Powstania Warszawskiego był jeńcem Oflagu II D/z Gross Born, gdzie założył jednoosobowy teatrzyk. W 1945 roku obóz ewakuowano i popędzono jeńców pieszo, 1000 km na północ do Oflagu X C Lubeck. Fijewski przeżył ten marsz tylko dzięki swoim kolegom. Był od urodzenia chory na serce, więc jego przyjaciele wieźli go na sankach zrobionych z pryczy. Część drogi niósł go na plecach jego przyjaciel Bohdan Nowicki.

Po wyzwoleniu Lubeki należał do teatru Kazimierza Krukowskiego "Lopka", który występował w obozach na terenie Niemiec. Po powrocie do kraju występował w teatrach w Toruniu i w Łodzi, po czym wrócił do Warszawy, gdzie grał aż do śmierci. Od 1946 roku ponownie zaczął grać w filmach. Po wojnie wystąpił na dużym ekranie 26 razy. Zagrał też w 45 spektaklach Teatru Telewizji. Współpracował z Polskim Radiem. 

Zmarł 12 listopada 1978 roku w Warszawie w wieku 67 lat. Był wielkim i niezapomnianym aktorem.



"Stał na Trębackiej pod żelazną bramą opatrzoną numerem dziesięć i czekał na samochód. Miałem czas, aby mu się przypatrzyć. W Szkole Teatralnej był od niedawna, ja też byłem od niedawna. Nie znałem jeszcze wszystkich kolegów z tego drugiego wydziału, aktorskiego. Fijewski, trochę starszy od kolegów, ode mnie też o parę lat starszy, grywał – jak wieść głosiła – w filmach. Grywał także na scenie dzieci, później chłopców. W Narodowym i w Ateneum zdaje się. Do szkoły przyszedł na czas krótki, na trzeci rok, żeby uzupełnić edukację i zdać końcowy egzamin. Zrobiono dla niego wyjątek, bardzo rzadki, bo Zelwer wyjątków nie znosił, nie dopuszczał. Kolega, któremu wolno grywać w filmie i w teatrze, był dla nas w PIST rzadszy od raroga. Udałem więc, że też na kogoś czy na coś czekam i dokładnie go sobie obejrzałem.
Miał już ze dwadzieścia cztery albo i pięć lat. Raczej chłopak niż mężczyzna. A w ogóle trochę bez wieku. Suchy, niewysoki, kościsty, przestępował z nogi na nogę. Może dlatego, że auto się spóźniało i bał się bury reżysera. Kaszkiet w ręku, na głowie płasko leżały blond włoski, pod pachą teczka. Pumpy. Nie student, nie aktor. Mógłby pomagać w sklepie albo roznosić gazety. Oglądałem go z szacunkiem należnym komuś, kto grał już na scenie i samochodem jeździ na zdjęcia. Auto w końcu zajechało, ze środka wyskoczył młody Izraelita: „Na co się czeka?” Tadzio coś odpowiedział, jakby to on się spóźnił, nie tamten. Głos miał szorstki, schrypły, warszawski, ten sam, który mu pozostał do końca życia”.

(Erwin Axer, Z pamięci, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2006)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz