Tadeusz Fijewski urodził się 14 lipca 1911 roku w Warszawie, na Powiślu. Pochodził z biednej rodziny, miał dziesięcioro rodzeństwa. Był synem Wacława i Marianny z Lubańskich.
Pierwszy raz wystąpił na deskach teatru w 1921 roku jako statysta. Był to Teatr Polski, z którym Fijewski był związany do końca życia. Po udanym debiucie występował w przedstawieniach dla dzieci, a od 1927 roku zaczął grać w filmie. Na ekranie zadebiutował jako szesnastoletni chłopiec, dzięki konkursowi zorganizowanemu przez dziennnik "ABC". Wcielił się w postać dziesięcioletniego Stacha w filmie "Zew morza".Do września 1939 roku był związany z Teatrem Malickiej, z Teatrem Ateneum i z teatrem w Sosnowcu. Do wybuchu wojny zagrał w 20 filmach.
Po wybuchu II Wojny Światowej zgłosił się do Wojska Polskiego, lecz nie został powołany do służby. W 1940 Niemcy aresztowali Tadeusza i jego przyjacieja Jerzego Kaliszewskiego podczas łapanki ulicznej. Został wywieziony do obozu KL Dachau, w którym przesiedział 1,5 roku. Matka Jerzego, Helena Kaliszewską, w zamian za uwolnienie Fijewskiego dała pośrednikowi z Gestapo całą swoją biżuterię. Tadeusz tak to wspominał po wojnie " Mam dwie matki, tę, która dała mi życie i tę, która mi to życie ofiarowała po raz drugi". Po uwolnieniu wrócił do Warszawy. Pracował jako sprzątacz i kelner w warszawskich barach. Związał się z podziemnym teatrem wojskowym, utworzonym przez Biuro Informacji i Propagandy.
Walczył w Powstaniu Warszawskim. Miał pseudonim "Kostek". W pierwszych dniach sierpnia 1944 roku został ujęty przez Niemców i więziony w Muzeum Narodowym, gdzie przebywało kilka tysięcy kobiet, dzieci i mężczyzn. Byli oni wykorzystywani przez niemców jako "żywe tarcze" pędzone podczas natarć przed czołgami. Fijewski zorientował się, że nie ma szans na ucieczkę, więc w pewnej chwili zaczął symulować ostry atak serca. Niemcy przeniesli go do szpitala na Czerniakowie, gdzie "cudownie ozdrowiał". Po latach powiedział, że to była jego największa rola w życiu. Po przejściu do Śródmieścia dołączył do brygady teatralnej BIP, która została założona 2 sierpnia przez Leona Schillera. Występowała ona na powstańczych barykadach. W Powstaniu walczyły jego dwie siostry: Barbara i Maria oraz brat Zbigniew.
Po upadku Powstania Warszawskiego był jeńcem Oflagu II D/z Gross Born, gdzie założył jednoosobowy teatrzyk. W 1945 roku obóz ewakuowano i popędzono jeńców pieszo, 1000 km na północ do Oflagu X C Lubeck. Fijewski przeżył ten marsz tylko dzięki swoim kolegom. Był od urodzenia chory na serce, więc jego przyjaciele wieźli go na sankach zrobionych z pryczy. Część drogi niósł go na plecach jego przyjaciel Bohdan Nowicki.
Po wyzwoleniu Lubeki należał do teatru Kazimierza Krukowskiego "Lopka", który występował w obozach na terenie Niemiec. Po powrocie do kraju występował w teatrach w Toruniu i w Łodzi, po czym wrócił do Warszawy, gdzie grał aż do śmierci. Od 1946 roku ponownie zaczął grać w filmach. Po wojnie wystąpił na dużym ekranie 26 razy. Zagrał też w 45 spektaklach Teatru Telewizji. Współpracował z Polskim Radiem.
Zmarł 12 listopada 1978 roku w Warszawie w wieku 67 lat. Był wielkim i niezapomnianym aktorem.
"Stał na Trębackiej pod żelazną bramą opatrzoną numerem dziesięć i czekał na samochód. Miałem czas, aby mu się przypatrzyć. W Szkole Teatralnej był od niedawna, ja też byłem od niedawna. Nie znałem jeszcze wszystkich kolegów z tego drugiego wydziału, aktorskiego. Fijewski, trochę starszy od kolegów, ode mnie też o parę lat starszy, grywał – jak wieść głosiła – w filmach. Grywał także na scenie dzieci, później chłopców. W Narodowym i w Ateneum zdaje się. Do szkoły przyszedł na czas krótki, na trzeci rok, żeby uzupełnić edukację i zdać końcowy egzamin. Zrobiono dla niego wyjątek, bardzo rzadki, bo Zelwer wyjątków nie znosił, nie dopuszczał. Kolega, któremu wolno grywać w filmie i w teatrze, był dla nas w PIST rzadszy od raroga. Udałem więc, że też na kogoś czy na coś czekam i dokładnie go sobie obejrzałem.
Miał już ze dwadzieścia cztery albo i pięć lat. Raczej chłopak niż mężczyzna. A w ogóle trochę bez wieku. Suchy, niewysoki, kościsty, przestępował z nogi na nogę. Może dlatego, że auto się spóźniało i bał się bury reżysera. Kaszkiet w ręku, na głowie płasko leżały blond włoski, pod pachą teczka. Pumpy. Nie student, nie aktor. Mógłby pomagać w sklepie albo roznosić gazety. Oglądałem go z szacunkiem należnym komuś, kto grał już na scenie i samochodem jeździ na zdjęcia. Auto w końcu zajechało, ze środka wyskoczył młody Izraelita: „Na co się czeka?” Tadzio coś odpowiedział, jakby to on się spóźnił, nie tamten. Głos miał szorstki, schrypły, warszawski, ten sam, który mu pozostał do końca życia”.
(Erwin Axer, Z pamięci, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2006)
(Erwin Axer, Z pamięci, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2006)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz